Wojna 40-letnia o…klęczenie!
Co to za wojna? Ktoś coś tu wymyśla? Oj, wojna i to o wiele większa niż atomowa. Straszliwe uderzenie nakierowane jest w samo Serce Kościoła czyli Najświętszą Eucharystię. Wszystkie rozpowszechnione i podobno ulegalnione (jakoby za pozwoleniem władz kościelnych, a to jest kłamstwo) akty, sposoby profanacji czy chociażby zobojętnienia, braku szacunku względem Najświętszego Sakramentu – to są sposoby, którymi próbuje zniszczyć się kult św. Eucharystii, a co z tym się bezpośrednio wiąże – Kościół. Jak szatan zniszczy Kościół (na szczęście Pan zapowiedział w Ewangelii, że to się nigdy nie stanie) – a zadać cios w Serce to zabić – to już cały świat klęknie przed demonem na kolana. Ale tak się nie stanie. Oczkiem w głowie dla wrogów Kościoła jest tak jak przez wiele stuleci Polska. Znowu naszym zadaniem jest powstrzymać nawałę tylko tym razem o wiele gorszą od tureckiej i szwedzkiej i paru innych razem wziętych. I powstrzymamy i zwyciężymy!
Batalia toczy się w największym nasileniu od mniej więcej 40 lat (stąd tytuł), a masoneria i moderniści nadal są zszokowani, bo jak do tej pory jeszcze Polska jakoś się trzyma. Trzyma się Chrystusa, sakramentów, wiary katolickiej. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby powszechnie dobrzy katolicy nie uwierzyli w jedno z największych kłamstw naszej epoki. Kłamstwo to polega na tym, że wszelkie profanacje czyli „genialne” i nowoczesne – modernistyczne metody związane np. z przystępowaniem do Komunii św., nadzwyczajnymi szafarzami, zmianami w prezbiteriach (oj! jest tego dużo) zostały wprowadzone legalnie – mało tego, że kolejni Papieże tak sobie życzyli. Nie, nie życzyli sobie, ani Chrystus sobie nie życzył. Fama poszła, że ten kto np. nie chce przyjąć Komunii św. z rąk nadzwyczajnego szafarza to sekciarz i nie słucha się Kościoła. Jest oczywiście na odwrót. Ale te wszystkie kłamstwa będziemy tu próbowali stopniowo demaskować, żeby polscy katolicy mogli stawić skuteczniejszy opór najeźdźcom, którzy chcą nam wyrwać największy Skarb – Eucharystię – bijące Serce Kościoła!
Aby lepiej zrozumieć tajniki tej wojny duchowej, wniknęliśmy trochę w historię Kościoła i powiązaną z nią historię najnowszą naszej Ojczyzny, która pozwoliła nam wiele zrozumieć. Poniżej dzielimy się tymi spostrzeżeniami.
Pewien polityk (Jan Maria Jackowski) napisał kiedyś książkę pt: „Bitwa o Polskę”. W książce było dużo o próbach niszczenia naszej Ojczyzny na płaszczyźnie politycznej i gospodarczej. Atmosfera bitwy, jak sugerował tytuł, została znakomicie oddana. Jednak nie tylko na płaszczyźnie społeczno – ekonomicznej toczą się boje o nasz kraj. O wiele większa bitwa, a właściwie wojna, toczy się w sferze ducha. Kraj nasz od wieków był poligonem wielkich wojen (warto, a nawet trzeba tę historię znać!), lecz dzięki Matce Bożej wychodziliśmy z tych perypetii obronną ręką i ufam, że obecna wojna zakończy się naszym zwycięstwem. Duchowa wojna o Polskę (o wiele bardziej groźna niż fizyczna) toczyła się przez wieki – bo o ile nasz kraj był szczególnie umiłowany przez Matkę Najświętszą, o tyle był szczególnie znienawidzony przez szatana. Nic dziwnego – Niepokalana zawsze przyciągała nienawiść apokaliptycznego smoka, który nie może Jej zaszkodzić, więc poszedł „walczyć z resztą Jej (Niewiasty) potomstwa”. Maryja chroniła nasz naród, a Bóg za Jej wstawiennictwem dawał nam wielkich wodzów – zarówno wojskowych, królów, polityków,
jak i dostojników kościelnych. Szczególnie wielcy z tych ostatnich to św. Jan Paweł II, Prymas tysiąclecia Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński i Sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki. Specjalnie wymieniam tych związanych z okresem wojny, którą rozpoczęli w Polsce komuniści (po II wojnie światowej). Nie napiszemy tu, jak wielka była to wojna o naszą wiarę, jak wielkie bitwy były toczone, jednak warto zajrzeć do Pamiętników zmarłej niedawno w opinii świętości (dla mnie to święta i koniec) Marii Okońskiej – jest ich wydanie książkowe. Książka ta powinna być bestsellerem przynajmniej polskich katolików. Dodam tylko o ks. Franciszku Blachnickim (postać nieco mniej znana), założycielu ruchu Światło – Życie, który właśnie przez działalność tego Ruchu doprowadził nie tylko do uratowania, ale do ożywienia wiary ówczesnej młodzieży, co do dziś procentuje! Tyle historii trochę dawniejszej. Przejdźmy do początków aktualnej wojny, która rozpoczęła się mniej więcej w latach 70-tych końca ubiegłego stulecia. Jest to wojna o Najświętszą Eucharystię – o kult i cześć Jej należny! Cały zachód w latach 70-tych padł na kolana – to znaczy na odwrót – wstał niestety z kolan, zaczęły się masowe profanacje, komunia na rękę, siostry zakonne (a potem i niekonsekrowane niewiasty) udzielające Komunii św. Masoneria kościelna wzięła się ostro do roboty. Pozwoliła sobie nawet na preparowanie dokumentów jakoby pisanych przez schorowanego Pawła VI tak straszliwie do dziś opluwanego nawet przez gorliwych katolików (kto wie, ile zdołał profanacji powstrzymać ten święty Papież? – to nie była Jego wina, że żył w epoce rozkwitu masonerii i modernistów). W Polsce to straszne uderzenie, na początku dość skutecznie blokował Prymas tysiąclecia Sługa Boży Kardynał Stefan Wyszyński. Bardzo ostrożnie i nie wszystkie i z dużym opóźnieniem wprowadzał zmiany posoborowe. Sobór Watykański II zapoczątkował zmiany w liturgii, jednak ich praktycznym wcieleniem w życie zajęli się „Judasze” – tak ich nazwijmy. Następuje kontratak Boskiej Opatrzności – wybór wyjątkowego Papieża w dziejach świata i naszej Ojczyzny (chyba wiemy o kim piszę?). Już w drugim roku swojego pontyfikatu (1980) Jan Paweł II na Wielki Czwartek kieruje do Biskupów List o tajemnicy i kulcie Eucharystii – szalenie ważny. Pod wpływem tego listu powstaje instrukcja Inaestimabile Donum. Ks. Prymas z episkopatem niemal natychmiast wydaje przepisy wykonawcze do niej. Bezcenne – cytuję: „(…) w diecezjach Polski przyjmuje się Komunię św. z rąk celebransa do ust w postawie klęczącej. Przepisy te należy zachować także w Mszach dla grup specjalnych…” Zwróćmy uwagę: „ … także dla grup specjalnych…”
Ks. Franciszek Blachnicki kochał liturgię, był wierny Kościołowi, chciał, by Ruch Światło – Życie przez Niego założony (tak naprawdę przez Ducha Świętego) zajął się praktycznie posoborową odnową liturgiczną. Wszystko było na dobrej drodze. Rok 1980 w ogóle był bardzo szczęśliwy szczególnie dla Polski – Solidarność, a może bardziej jeszcze, czego nie doceniamy dokumenty o których powyżej wspomniałem. Musiało to rozwścieczyć szatana i jego sługi na ziemi. Rok później same nieszczęścia. „Tajemnica Krzyża błyska”. Choroba Prymasa, zamach na Papieża – cios, który prawdopodobnie przyspieszył śmierć Kardynała. Stan wojenny – ks. Franciszek nie może już wrócić do Polski. Głoduje w Carlsbergu w RFN. Jest inwigilowany przez zdrajców (potem prawdopodobnie otruty) – tak jak Jego wielkie dzieło: Ruch Światło – Życie. Wrogowie Kościoła mają wolne pole do działania. To właśnie ci wspaniali, pełni gorliwości i dobrej woli (i niestety naiwności) ministranci tego ruchu staną się celem wilków. Wszak Światło – Życie rozniesie wszystko do parafii! Wilki wchodzą pomiędzy naiwnych. Proponuje się intensywną formację liturgiczną – na podstawie „właściwych”, tzn. skażonych modernizmem „dokumentów”. Pełen młodego zapału ruch chętnie podejmuje wyzwanie. Np.: procesja do Komunii św. – o! ileż udowodnień naukowych, komentarzy co do słuszności takowej. Nawet, żeby zbić skojarzenie znane z komunistycznych sklepów (kolejki) namawia się, żeby procesja szła w dwóch rzędach. Przy okazji warto zwrócić uwagę na termin „procesja”(z łac. processio – posuwanie się naprzód) – prototypem wszystkich procesji jest wędrówka narodu wybranego z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej pod przewodnictwem Mojżesza. Z definicji wynika więc, że procesja jest wędrówką grupy ludzi zmierzającą w jakimś kierunku, a nie stojącą w miejscu. Tzw. procesja komunijna stoi przecież w miejscu (zmniejsza się tylko ilość ludzi w rzędzie), dlatego właściwą nazwą dla tego zjawiska powinna być kolejka! Termin „procesja” wydaje się być mocno naciąganą interpretacją – porównajmy chociażby z najbardziej minimalistyczną procesją jaką zna Kościół – to np. procesja w niedzielę palmową w środku świątyni – praktycznie wynosi ok. 30 metrów, prowadzi kapłan od wejścia do świątyni do prezbiterium – ale zobaczmy, że jest tu jakiś przemarsz całej grupy ludzi na czele z prowadzącym! Jakżeż zręcznie wprowadzono w błąd szczerze oddaną Kościołowi młodzież, doprowadzając ostatecznie do sprzeciwu wobec Magisterium Kościoła! (na szczęście młodzież była niewinna, bo nieświadoma). Ale stało się.
W ciągu lat 80-tych doprowadzono do strasznego zgorszenia – rozniesiono na „widłach” i św. Tradycję i jeden z najistotniejszych wymiarów obyczajowości liturgicznej. Na takim przegniłym fundamencie łatwiej było wprowadzić potem sprawy, które w tamtych czasach u Polskich katolików budziły odruchowy sprzeciw: Komunię na rękę i nadzwyczajne szafarstwo świeckich (nieograniczone nawet zdrowym rozsądkiem). I wszystko to stało się w kraju chyba najbardziej katolickim na świecie. Co za wstyd! Ale wojny nie zawsze składają się tylko z klęsk. Bywają bitwy przegrane i zwycięskie. Otóż kolejne uderzenie – komunia na rękę – oficjalnie rozpoczęła się w 2005 r. bezprawnym (bo w tak poważnych sprawach może podjąć decyzję, otrzymać na to pozwolenie tylko Episkopat w jedności z Papieżem!) dekretem ówczesnego Prymasa (tylko w jego archidiecezji) zezwalającym na to zgorszenie. Potem do sprawy (powinno być wcześniej, a nie potem) dołączył się polski Episkopat: „w Polsce Komunii św. udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Jeżeli jednak ktoś poprosi, gestem wyciągniętej dłoni, o Komunię św. na rękę, należy mu Jej w taki sposób udzielić„. Jest to sformułowanie dopuszczające – nie zachęcające, takie otwarcie furtki, jednak nic nie wiadomo o pozwoleniu od Stolicy Apostolskiej dla naszego Episkopatu w tej sprawie! No i zaczęło się tym razem trochę inaczej niż myśleli zarówno miłośnicy jak i wrogowie Ciała Chrystusowego. Zaczęło się od… protestów! Koniec końców do profanacji (bo tak trzeba to nazwać) dołączył się bardzo niewielki odsetek katolików polskich. Nieco większy, ale też niewielki udział mają katolicy z „wyższej półki” z grup bardziej zaangażowanych w działalność i życie Kościoła – zwróćmy uwagę, że w innych krajach na zachodzie komunia na rękę jest zjawiskiem powszechnym…. Nareszcie jakieś zwycięstwo – i trwa do dziś, Polacy stanęli na wysokości zadania!
Jeśli mowa o zwycięstwach, to zwróćmy uwagę (cofając się do sprawy postawy klęczącej), że znowu w przeciwieństwie do tego, co jest na zachodzie Europy i nie tylko, postawa klęcząca po całkowitym zaniknięciu zaczyna ostatnio wracać. Wraca przez prostych, zwykłych ludzi, w dodatku… prześladowanych. Tak, właśnie tak! Czyż słowne napady sprytnie nieraz zakamuflowane, obrażanie (mówi się o dziwakach, nawiedzonych, a nawet heretykach – za co? za wierność Kościołowi i szacunek dla Najświętszego Sakramentu?!) nie jest formą prześladowania?! Oficjalnie w niektórych kościołach nakazuje się osobom komunikującym na klęcząco przystępować do Komunii św. na samym końcu (warto tu przypomnieć przepis prawny z USA, gdzie kilkadziesiąt lat temu murzynowi w tym cywilizowanym kraju nie wolno było usiąść z przodu autobusu…). Wojna o część i szacunek należny św. Eucharystii w Polsce trwa nadal z całą zaciętością. Aktualnie jest atak przez sprawę nadzwyczajnych szafarzy, ale to sprawa na kolejny, nie jeden artykuł.
Posted on 11 listopada 2014, in klękanie, komunia na rękę, szafarze nadzwyczajni and tagged komunia św. na klęcząco, komunia św. na rękę, nadzwyczajni szafarze. Bookmark the permalink. 2 Komentarze.
Temat powinien być bardziej nagłośniony.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oczywiście! Tyle lat minęło i nie przestało być aktualne, mało tego – robi się bardziej na czasie. Można powiedzieć, że Kościół w Polsce ma za sobą pewien sukces (od czasu napisania tamtego artykułu) – odsetek klękających do Komunii św. jest wyraźnie większy, świadomość też. Choć oczywiście mówimy o pojedynczych procentach sukcesu. Z drugiej strony trzeba się liczyć dokładnie z tym samym, co jest przy „komunii na rękę”. Pisaliśmy kiedyś, że batalia o niedopuszczenie do tej profanacji w Polsce raczej jest wygrana. A teraz mamy, to co mamy – straszny kontratak szatana i jego sług, który może sprawić, że profanacja ta stanie się masowa.
PolubieniePolubienie