przekupstwo

O, wszyscy spragnieni, przyjdźcie do wody, przyjdźcie, choć nie macie pieniędzy! Kupujcie i spożywajcie, <dalejże, kupujcie> bez pieniędzy
i bez płacenia za wino i mleko! (…) Słuchajcie Mnie, a jeść będziecie przysmaki i dusza wasza zakosztuje tłustych potraw. Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do Mnie, posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie! (Iz 55, 1-3)

Roraty o godz. 7, nabity kościół studentów. Można by się zachwycać tym widokiem. Jednak kulisy tego oczekiwania na Przyjście Pana są zupełnie inne. Mianowicie przed końcowym błogosławieństwem ksiądz losuje spośród studentów dwoje „zwycięzców”, którzy otrzymują jakiś upominek, a po Roratach zaprasza wszystkich na… śniadanie, które trwa dłużej niż całe roraty (czyli pewnie z ok. godzinę). Impreza na całego – pogaduszki, śmiech, rozmowy – wszystko oczywiście w bezpośredniej bliskości głównego kościoła, a w dodatku drzwi nie zamknięte, więc hałas słychać było nawet w kościele… Tak się przyzwyczailiśmy do takiego przekupstwa i przyciągania na błyskotki i przyjemności tego świata, że stało się to dla wszystkich czymś normalnym i dobrym! Jednak tak nie jest.

Pan Jezus nigdy nie przekupywał swoich uczniów, nie przyciągał ich na dobre jedzonko, na superowe towarzystwo, na śmieszne i ciekawe kazania. Zawsze chciał i nadal chce szczerej miłości i czystości naszych intencji. A jeśli czymś przyciągał, to mało efektownym krzyżem. Niech każdy stanie w prawdzie o sobie i odpowie sobie na pytanie: po co przychodzę na Mszę św. i co jest dla mnie najważniejsze? Czy przychodzę dla towarzystwa, fajnego klimatu, przy okazji dobrego śniadania po Roratach, czy tylko i wyłącznie z miłości do mojego Pana? Czy pragnę całym sercem zjednoczyć się z Nim w Komunii św.? Wiecie, jak można to zweryfikować, jakie są nasze prawdziwe intencje? Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na jakiejś wsi, nikogo nie znamy, jest jeden jedyny kościółek i to lodowaty w zimę, ksiądz jakiś dziwny, tylko starsze babcie do niego uczęszczają, organisty nie ma (a zamiast tego fałszowanie starszych ludzi), a poza tym trzeba ciut świt wygrzebać się z cieplutkiego łóżeczka, bo do kościoła pieszo 3km w zaspach śniegowych (teraz raczej w błocie). I czy ja w takim wypadku poszedłbym również na te roraty? I czy z taką samą radością jak na te wypasione, studenckie? Jeśli tak, to są we mnie czyste intencje. Wszystkim studentom radzę brać przykład z ich patrona – bł. Pier Giorgia Frassatiego. Przeczytajcie sobie o jego życiu, o tym, jak był niezłomny w walce o uczestnictwo we Mszy św. nieraz za cenę wielkich poświęceń. Dla Niego Bóg był najważniejszy, wszystko inne schodziło na dalszy plan. Był od najmłodszych lat gorliwym czcicielem Eucharystii. I to są wzory do naśladowania!

A poza tym… Adwent jest okresem pokutnym (który został w Polsce bezprawnie zniesiony), a taki okres powinien charakteryzować się postem, większym wyciszeniem, wzmożoną modlitwą, jałmużną. A czy to, co nam się proponuje teraz w kościołach jest aby zgodne z wielowiekową Tradycją Kościoła, z Jego Nauczaniem? Czy zachęcanie do śniadania po Roratach sprzyja postowi, milczeniu, adoracji Boga po przyjęciu Komunii św.? Czy takie postępowanie przybliży nas do Boga czy raczej oddali? 

Jest jeszcze jeden bolesny wymiar tych „agap”, ale pisaliśmy o tym już wcześniej.

Posted on 15 grudnia 2015, in NADUŻYCIA!!! and tagged , . Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: