…jedli i pili….
Pewne (typowe) spotkanie pobożnych katolików, dzień skupienia, rekolekcje (tak się składa, że przykład pochodzi ze spotkania z dnia dzisiejszego). Cytuję program dnia:
(…)16.00 – ciepły poczęstunek (jakkolwiek będzie on dostępny od samego początku naszego spotkania)
17.00 – Wspólna Msza Św.+ ogłoszenie wyników (jakiś konkurs – nieistotne)
18.00 – Wspólna zabawa integracyjna
19.00 – Ognisko z kiełbaskami(…)
Zwróćmy uwagę – Msza św. w otoczeniu imprez głównie kulinarnych, mało tego – ciepły poczęstunek godzinę przed Mszą św., a wiadomo, że gdy jest wiele osób taki posiłek może trwać i dłużej niż godzinę – czyli jemy do samej Mszy św? W normalnych czasach (niestety, te „normalne” skończyły się jakieś 30 lat temu) nie trzeba by było tego komentować. Normalny odruch to niesmak, że coś jest nie tak. Teraz zmuszony jestem wyjaśnić, bo problem jest powszechny, a sumienia skutecznie uśpione. Czyż nie jest to obraza naszego Zbawiciela – Chleba Życia? Jest!!! A przykład powyższy to zupełnie typowa sytuacja na wszelkiego rodzaju dniach skupienia, rekolekcjach itp. Starsze osoby pamiętają jeszcze, jak jako dzieci chodziły zawsze na czczo na Mszę św., nawet jak Msza św. była w południe! (i nie raz przez to nawet mdlały). I nikt nie uważał, że to przesada. A teraz???
„Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba deszcz ognia i siarki i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi.” (Łk 17, 26-30)
Czy jest coś złego w jedzeniu, piciu, żenieniu się? No nic. Dziwne, że Pan Jezus naświetla te ludzkie potrzeby i nawet związek małżeński, który przecież jest sakramentem, jako coś negatywnego. Dziwne, pochodzi prawdopodobnie z nie dość precyzyjnego tłumaczenia Ewangelii na jęz. polski. Nie sądzę, by w oryginalnym języku było dokładnie tak samo. Bo jestem pewien, że „żarłok i pijak, Przyjaciel celników i grzeszników” (jak został nazwany nasz Nauczyciel przez faryzeuszy) nie ma nic przeciwko spożywaniu pokarmu koniecznego przecież do podtrzymania naszego doczesnego życia i nie nauczyłby nas modlitwy z wezwaniem o chlebie powszednim. Także Ten, który uświęcił związek sakramentalny i na potwierdzenie tego uczynił nawet cud w Kanie Galilejskiej miałby coś przeciw małżeństwu? Na pewno, ani jedno ani drugie. Nie umiem hebrajskiego czy greckiego, ale jestem przekonany, że problem dotyczy powszechnych nadużyć zarówno w jednej jak i drugiej materii. Czyli o łakomstwo i rozwiązłość. Je się teraz po to, żeby było przyjemnie, czyli żyje się po to, żeby jeść, a nie na odwrót. Co do małżeństw to ten sakrament zanika, a w jego miejsce powszechnie wchodzi konkubinat (ostatnio po trosze w najwyższych władzach Kościoła próbuje się go nawet obłaskawiać!), czyli sformalizowana rozwiązłość. Prawdopodobnie, to właśnie powszechne obżarstwo i właśnie taki swobodny seksualnie tryb życia doprowadziły ludzi z czasów Noego do topieli.
A teraz tak nie jest?. (…) tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi.” Toż to jeden z największych dowodów na to, że przyjście Pana Jezusa w chwale jest już bliskie! Mało tego – ta zaraza rozpasania, używania tego świata, wygodnictwa i hedonizmu zaczyna obejmować środowiska tych, którzy powinni być światłem świata i solą ziemi. Szczególnie widoczne jest to pierwsze – łakomstwo, obżarstwo. I tu niestety (niestety, bo katechizmowa wiedza nie powinna być tu wyjaśniana – powinna być w środowisku gorliwych katolików po prostu znana) parę słów wyjaśnienia. Utarło się, że łakomstwo nie jest niczym złym. Powszechnie (środowiska pobożne!) żartuje się z tego grzechu i w ten sposób praktycznie uznaje się go za nie istniejący. Kiedy grzeszymy łakomstwem? Nigdy??? Zawsze można znaleźć usprawiedliwienie, np. w tym stylu: „czy coś złego jest w porządnych i smacznych obiadach, agapach? Czy słodycze to trucizna?” Lekarze by powiedzieli, że owszem, trucizna, ale w tym momencie bardziej liczy się przyjemność niż nawet zdrowie. Czy pogoń za coraz smaczniejszym i modnym (tak wyszło, że moda wkroczyła nawet do pożywienia) jedzeniem jest czymś złym? To dlaczego nauka katechizmowa mówi o siedmiu filarach śmierci w nas, czyli siedmiu grzechach głównych? W plejadzie tych straszliwych korzeni zła w nas znajduje się nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. I nie myślcie, że łakomstwem jest tylko np. spożywanie dwudziestu obiadów dziennie. Nie, już samo swobodne najadanie się i stawianie na pyszne jedzonko nie jest niczym dobrym. Od chrześcijanina wymaga się i to dużo. Choć z drugiej strony św. Jan pisze, że: „(…) przykazania Jego nie są ciężkie”. I tak jest w istocie. Codzienna walka z kimś, kto próbuje być panem naszego życia, czyli z brzuchem, na pozór wydaje się straszna – jakieś posty, wyrzekanie się smakołyków itp. Ale tylko na pozór. To szatan straszy, że to takie trudne. Oczywiście bez pomocy Łaski Bożej rzeczywiście walka z pożądaniami ciała jest nie do wygrania, ale przecież wystarczy poprosić Boga o te łaski – otrzymamy je, bo bez wątpienia zgodne są z Wolą Bożą. Choć może się zdarzyć, że walka z zagnieżdżonym grzechem głównym będzie ciężka i trudna przez wiele lat – ale to raczej tytułem wynagrodzenia za lata hołdowania ciału. A potem nagroda… Jak ważna jest walka z pożądaniami pokarmowymi dowodzi przebogata Tradycja Kościoła, dzieł i przykładów świętych i… zwykłych ludzi. Jedzenie (a raczej sztuka umiarkowania w jedzeniu) zajmowało w życiu społeczeństw katolickich bardzo ważne miejsce. Ale nie tak, jak obecnie, w sensie rozpasania, bo jakże często nauczano i proponowano różne sposoby miarkowania się, czyli ograniczania pokarmu – często posuniętego do ostrych postów. Ale post to tylko skrajny wskaźnik – jednak jeśli brak tego wskaźnika tzn. że zabrakło skali czyli… jesteśmy na dnie. Bo który teraz chrześcijanin pości o chlebie i wodzie? Niedobitki poszczą tak dwa dni w roku…. A szkoda, bo post o chlebie i wodzie raz w tygodniu ma bardzo duże znaczenie w ułatwianiu nam walki z łakomstwem. Nie uwierzę, że ktoś kto nie pości będzie potrafił na bieżąco panować nad zachciankami. Nie będzie potrafił, bo post daje siłę do walki z nimi. Także roztropne umiarkowanie na co dzień jest możliwe dzięki łaskom otrzymanym, gdy praktykuje się chociażby raz w tygodniu post o chlebie i wodzie (niekoniecznie – może być o samej wodzie, ziółkach itp.). Niektórzy potrafią odżywiać się dość umiarkowanie i odmawiać sobie pewne pyszności – niestety zazwyczaj nie robią tego dla Pana Jezusa, ale ze względu na odchudzanie czy zdrówko, a taki post w oczach Bożych nie ma prawie lub żadnego znaczenia, a czasem może być szkodliwy – przede wszystkim dla duszy.
Trzeba by na ten temat wiele pisać, ale musimy przejść do istoty dzisiejszych rozważań. Chodzi mianowicie, że w chrześcijaństwie były różne rodzaje miarkowań się w pożywieniu i postów, ale jeden z nich zajmował szczególne miejsce, bo w wielu wypadkach był codzienny (i powinien być dalej – nie został zniesiony, tylko nieco złagodzony). To był post eucharystyczny. Pisaliśmy już o tym m. in. tutaj. A przykład z początku tego artykułu na tym tle negatywnie szokuje. Nie dziwi u poganina (praktycznego ateisty) dbałość o codzienne, urozmaicone i w dużej ilości smaczne jedzonko – wszak nie mając wiary w życie wieczne żyje dla tego świata. Ale chrześcijanin?! I gorzej. Bo pokarm ziemski staje się przyczyną nawet profanacji – deptania i obrazy Najświętszego Pokarmu! Także w wymiarze rozwiązłości! Nieprawda? A stroje wielu kobiet, dziewcząt przystępujących do Komunii św. – ubranych jak…. nie będę kończył. I nie myślcie, że to nie jest profanacja! Ludzie z czasów Noego czy Lota są o wiele bardziej usprawiedliwieni od nas, ponieważ oni nie doczekali się przyjścia Syna Człowieczego, nie mieli możliwości poznać Boga-Człowieka. A my znamy życie Chrystusa, znamy Ewangelie, mamy cały zastęp świętych i mistyków przybliżających nam coraz bardziej Jego życie tu na ziemi. Chrystus nauczał nas życia duchowego, podobnego do aniołów, a nie do zwierząt… Nauczał czystości, przede wszystkim Swoim przykładem. Najczystszy, Niepokalany Baranek chodził po ziemi wśród smrodu grzechu, nieczystości – a teraz ten smród doszedł już do gigantycznych rozmiarów! Chrystus nauczał umiarkowania, wstrzemięźliwości, myślenia o biednych, głodnych… No dobrze, ale może powiedzieć ktoś, że my go nie widzieliśmy na własne oczy, nie za naszych czasów chodził po ziemi. Jednak Bóg znając naszą nieskończoną słabość i to, że bez Jego Obecności jesteśmy niczym, zostawił nam Samego Siebie w Najświętszym Sakramencie Eucharystii! Jest z nami prawdziwie obecny tak samo, jak za czasów apostołów. Jest obecny w Ciele i Krwi, z Duszą i Bóstwem. I co nam po tej Obecności?? Jak traktujemy Boga żywego??? Nie potrafimy nawet przed Nim uklęknąć, nie potrafimy z szacunku do Niego wstrzymać się od jedzenia i picia! Nie potrafimy ubierać się jak ludzie, zachowywać czystości i skromności, nawet bezpośrednio w Jego Obecności! Grzechy te wołają o pomstę do nieba! Ludzie Noego bezpośrednio nie profanowali Boga, a nasze pokolenie czyni to powszechnie i jeszcze się z tym obnosi! Aż chce się sparafrazować – „Sodomie i Gomorze lżej będzie w dzień sądu(…)”, bo kto wie, czy gdyby Sodoma i Gomora czy ludzie z czasów Noego mieli Najświętszy Sakrament to czy przynajmniej nie uszanowali by Go choć trochę, nie dopuścili by do profanacji, których dopuszcza się obecne pokolenie wierzących!!! Ludzie, obudźcie się, zanim będzie za późno. Co jeszcze ma Bóg dla was uczynić, abyście uwierzyli, abyście zechcieli żyć tak, jak On nauczał? Uczynił tyle cudów Eucharystycznych, napominał przez mistyków, proroków. Nie wystawiajcie dalej Boga na próbę. On mógłby jednym spojrzeniem Swoim zmieść tych, którzy Go nie szanują ukrytego w św. Hostii, mógłby zamienić w jednej chwili w proch tych, którzy bez wiary, w grzechu śmiertelnym Go przyjmują, którzy Go lekceważą nie przestrzegając postu eucharystycznego (nawet jeśli nie łamiemy minimalistycznej jednej godziny to jeszcze nie znaczy że to jest w porządku – w wypadku takiego Daru nie można codziennie pościć minimalistycznie). Mógłby, ale daje nam jeszcze czas na nawrócenie (choć nikt nie wie, jak długi…). Ale kiedyś skończy się czas Miłosierdzia i przyjdzie Boża Sprawiedliwość i trzeba będzie stanąć twarzą w twarz z Bogiem. I co Mu wtedy powiemy?
Posted on 28 września 2015, in NADUŻYCIA!!! and tagged grzech łakomstwa, post eucharystyczny, Sodoma i Gomora. Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.
Dodaj komentarz
Comments 0