bezczeszczenie kościołów
W Kościele oklaski pojawiły się na dobre za św. Jana Pawła II i to w bardzo szeroko rozumianym sensie, bo w czasie nieraz milionowych zgromadzeń. Jednak papież dawał do zrozumienia, że one nie podobały mu się, ale niewiele mógł zrobić. Uciszanie tych burz wielkiego i uzasadnionego entuzjazmu kończyło się jeszcze większą burzą oklasków. Więc dał spokój. Jednak za kadencji tego wielkiego i świętego Papieża oklaski nie weszły do świątyń (choć były już ku temu próby, szczególnie na zachodzie Europy). A teraz mamy już prawdziwy rozkwit tej formy wyrażania uczuć.
Zupełnie jak w minionej epoce stalinowsko – gierkowsko – komunistycznej. Tam, za zbyt krótkie lub mało intensywne klaskanie, wielu zostało skróconych o głowę. W Kościele na razie jest to obyczaj „spontaniczny”. Piszę w cudzysłowiu, bo nie wierzę w tą spontaniczność. Na pewno są tacy, którzy pociągają odpowiednie sznureczki. Być może myślą, że to oni manipulują innymi i tą obrazą poczucia sacrum przysporzą sobie chwały i uda im się zniszczyć Kościół, wcześniej profanując Najświętsze Misterium. Nie wiedzą, że są tylko pionkami w misternej sieci duchowego pająka – szatana.
Krótko mówiąc, mamy już burze oklasków w czasie Mszy św. (normalnych, nie z udziałem dostojnika czy np. z okazji ślubu – to też nie jest dobre). „Pobożni” katolicy mile przyjmują opowiadanie kawałów w czasie mszy św., lubią luzacką atmosferę. Wcześniej, zanim uderzono oklaskami w najczulszy punkt Kościoła, zaczęto powszechnie robić z kościołów sale koncertowe – a w czasie tych koncertów właściwie nikt nie pamięta, gdzie się znajduje. Wszyscy myślą, że są np. w filharmonii – i odpowiednio do tego miejsca się zachowują. Tabernakulum zostaje przesłonięte zacnymi artystami, muzykami, aktorami, sprzętem nagłaśniającym itp. itd. A Król królów, bez którego nic by nie istniało, przez swoje nędzne stworzenia jest zapomniany, lekceważony, profanowany… Za Swoją nieskończoną Miłość otrzymuje od większości tylko chłód obojętności, oziębłości i twarde, dumne, aroganckie serca. W ostatnią niedzielę, w jednym z najbardziej znanych kościołów warszawskich z powodu jakiegoś dostojnego koncertu nie było nawet nabożeństwa czerwcowego!!! Ludzie po koncercie gromko klaskali, po czym przez 15 min. gadali, całowali się, żegnali, gratulowali sobie, a następnie okazało się, że trzeba posprzątać sprzęt nagłaśniający, więc już nie ma czasu na nabożeństwo czerwcowe. To kto jest ważniejszy – Stwórca, czy stworzenie, które nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest tylko prochem? Rzeczywistość pokazuje, że jest to trudne pytanie. O, jak bardzo w naszych czasach Serce Jezusa jest zelżywością napełnione! (czyli zhańbione, zelżone, znieważone).
„Mój dom będzie domem modlitwy, a wy uczyniliście z niego jaskinię zbójców” Łk 19, 46. Jak aktualne są te słowa. Pamiętajmy, że Bóg jest sprawiedliwy i ten przymiot nie pozwoli Mu patrzeć spokojnie na takie profanacje. W Ewangelii tylko raz widzimy wybuch gniewu Chrystusa i karę na profanujących świątynię.
Do winnych – opamiętajcie się!!!
Posted on 23 czerwca 2015, in NADUŻYCIA!!! and tagged koncerty w kościele, nabożeństwo czerwcowe, oklaski w kościele, Serce Jezusa zelżywością napełnione. Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.
Dodaj komentarz
Comments 0