Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska.

adoracjaJPIIBiada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze pokutnym i w popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam. A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz!(Łk 10,13-15)
Co złego uczyniło Korozain, lub Betsaida?
Ani historia, ani Ewangelia nie zna ich grzechów. Tyr i Sydon – wiadomo – miasta rozpusty. A Kafarnaum to przecież porządne miasto. To tak na zewnątrz – Bóg jednak widzi to co ukryte w głębi ludzkich serc. Widział wewnętrzną zgniliznę miast galilejskich, dlatego ich ostrzegał. Częstą formą ostrzegania grzesznika jest także – dopuszczone przez Boga pozwolenie – żeby grzech ukryty w sercu człowieka rozkwitał na zewnątrz (to takie lekarstwo na wewnętrzną obłudę). Tak działo się z Tyrem i Sydonem i pomogło w małym stopniu – Pan Jezus wskazuje na ich potępienie, ale nieco łagodniejsze. Pewnie byli tacy (chociażby niewielu), co przerażeni popełnianym przez siebie złem nawracali się. A co się dzieje w wypadku fizycznej choroby takiej jak np. zapalenie płuc? Jeśli choroba nie ukaże się na zewnątrz, nie ma gorączki, lekarz nie potrafi wysłyszeć to, chory może nawet umrzeć i przy okazji zarazić niejedną osobę. Jakie to ważne, żeby choroba się objawiła na zewnątrz, chociaż to bardzo przykre dla chorego i otoczenia.

Autentyczne wydarzenie z ostatniej chwili: W pewnym kościele trwa procesja komunijna. Na końcu kolejki dwie osoby chciały przystąpić do Komunii św. na klęcząco. Kapłan – szafarz nie pozwolił i powiedział mniej więcej takie słowa: “Po co klękacie – to przecież tylko symbol (w odniesieniu do Eucharystii)!”. Ksiądz – apostata, pewnie dawniej, jakieś 40 lat temu nie pozwoliłby sobie na taki występ. Apostazję ukrywałby głęboko w swoim sercu, chociażby ze wstydu. A tak, w obecnym zamieszaniu w kwestiach liturgicznych ujawnił się. Dobry Bóg zawsze, jak dopuszcza zło, to czyni to dlatego, żeby wynikło z tego jeszcze większe dobro: “Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5,20). Jakie dobro wynika z takiej sytuacji? Po pierwsze – chory mniej zaraża – parafianie są ostrożniejsi słuchając kazań tego księdza. Sam ksiądz może też doświadczyć bolesnej uwagi od kogoś z pośród wiernych, co może go pobudzić do zrobienia rachunku sumienia, a to jest pierwszy etap ścieżki do nawrócenia. No i największe dobro – modlitwa! Za porządnego księdza mało kto porządnie się modli, tylko bo trzeba, bo wypada. A tutaj zgorszone serca ludzi stają przed wyborem – albo osądzenia i potępienia nieszczęśnika albo miłość posunięta do wytrwałej modlitwy za niego. Jeśli choć w jednym sercu zwycięży ta druga postawa pożytek jest ogromny – chyba nie trzeba pisać jak wielka jest moc modlitwy i to modlitwy za grzeszników, wrogów: “A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie.” (Mt 5,44-45a). Tak, módlmy się za tego kapłana, chociaż go nie znamy i za wielu, wielu innych. Szczególnie dziś potrzebują naszej modlitwy, my z kolei coraz bardziej potrzebujemy ich posługi. Jesteśmy jednym Kościołem, jedną rodziną i powinniśmy wzajemnie się o siebie troszczyć, pomagać sobie: “Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie.” (J 13,34).

Przejdźmy do znacznie szerszej płaszczyzny wylania się zła. Sobór Watykański II dał początek reformie liturgicznej, jednak natychmiast niemal cała reforma została przechwycona przez złego i zmanipulowana. Doszło do tego, że dopiero po prawie pół wieku niektórzy zorientowali się, że doszło do bezprawia na wielką skalę. Przez te pół wieku to było jak równia pochyła – coraz gorzej, coraz więcej nadużyć. Nie tylko na zewnątrz, w rubrykach, przepisach, gestach itd. Były też próby ataku (dalej trwają, co widać na bolesnym wcześniejszym przykładzie) na stronę doktrynalną!

Sam papież Benedykt XVI pisał o tym zamęcie: „Wielu ludzi, którzy zaakceptowali postanowienia Soboru Watykańskiego Drugiego i pozostali wierni Papieżowi i Biskupom, szukało także sposobu, by zachować drogą im formę świętej liturgii. Działo się to głównie dlatego, że w wielu miejscach odprawiano liturgię nie stosując się do wskazań nowego Mszału, które rozumiano wyłącznie jako przyzwolenie na kreatywność liturgiczną – a nawet jako wymaganie takowej. To często prowadziło do trudnych do zniesienia deformacji liturgii. Mówię o tym z doświadczenia, ja sam bowiem żyłem w tym okresie, w którym obok nadziei pojawił się zamęt. Widziałem, jak całkowicie dowolne zniekształcenia powodowały głęboki ból jednostek głęboko zakorzenionych w wierze świętego Kościoła.” (List Benedykta XVI do biskupów z 2007r. z okazji publikacji listu „SUMMORUM PONTIFICUM”)

Dlaczego Bóg do tego dopuścił?! Jakież dobro może z tego wyniknąć? Przeogromne dobro, bo ogromne są zniszczenia. Jednym z największych wrogów w liturgii jest rutyna, przyzwyczajenie. Przez wieki prawdopodobnie wielu klękało na zewnątrz pobożnie przed tabernakulum, bo taki był (bardzo dobry zresztą) obyczaj. Serca jednak często byly zimne, nie zdające sobie sprawy po co i przed Kim klękają. Święta s. Faustyna usłyszała kiedyś wyrzut (jest to w Jej dzienniczku), że przyklęknęła przed Panem bez myśli o Nim. Tak tylko na zewnątrz –a Pana Jezusa to zabolało. Wielkie nadużycia w liturgii zabrały nam większość naprawdę dobrych przyzwyczajeń. Teraz jesteśmy niejako zmuszeni świadomie opowiedzieć się za lub przeciw np. klękaniu. Musimy często, wbrew środowisku czynić to niemal heroicznie, wtedy jednak w ogniu prześladowań (presja środowiska wspólnoty kościoła to też prześladowania, choć nie krwawe) kształtuje się właściwa postawa liturgiczna. Właściwa, bo nie tylko na zewnątrz, ale przede wszystkim w sercu.

Od początku z chrześcijaństwem było najlepiej, gdy było prześladowane. No dobrze, a co z tymi, którze są za słabi, żeby się przeciwstawić, lub nie do końca pewni o słuszności takiego czy innego zachowania? Dla nich też wielki pożytek, bo są zmuszeni do rozmyślania. To rozmyślanie zaprowadzi ich do modlitwy i ziarna świadków będą kiełkować w ich sercach i niejedno dojrzeje do świętości. Główna przemiana dokonuje się w sercach i na zewnątrz może być niewidoczna. Potrzeba Łaski Bożej i czasu, nie trzeba gwałtownie i od razu, jedni dojrzewają szybciej, inni później. Tak naprawdę to reforma liturgii nie rozpoczęła się pół wieku temu. Zaczyna się dzisiaj! Bo chodzi o serca, a te serca na widok zła wyrządzonego Kościołowi się budzą. I stają się coraz bardziej świadome dobra, które powinny czynić. Dziś jeden akt szacunku (nawet nieujawniony na zewnątrz z powodu strachu i presji środowiska) wobec Chrystusa utajonego w Eucharystii znaczy więcej niż tysiące takich zachowań czynionych z przyzwyczajenia 100 lat temu! Teraz dopiero rozpoczynają się czasy wielkiej czci Świętej Eucharystii!

Posted on 2 listopada 2014, in NADUŻYCIA!!! and tagged , , , . Bookmark the permalink. 1 komentarz.

  1. Też tak myślimy jak Ojciec Święty Benedykt XVI. To prawda, że zrujnowano Mszę św., i decyzja Benedykta co do ostatecznego wyboru rytu mszalnego była na pewno trudna i bolesna. Ale cóż robić. Nawet Bóg nie zawsze może zrobić tak, jakby chciał… Być może Opatrzność szykuje nam jakieś wielkie zwycięstwo?
    Co do zjednoczenia, to głowa do góry. Zaczyna się. Łaska płynie kroplami, zaraz będzie strumień, a potem?…. A za tego księdza trzeba się modlić

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: