Jaki pokarm wybieramy?

ostatnia_wieczerzaNa początek dość długi cytat ze św. Jana od Krzyża:

„Niedobrze jest brać chleb synowski a rzucać psom”, i następne: Nolite sanctum dare canibus; „Nie dawajcie psom tego co święte”. Nazywa tu Boski Zbawiciel synami Bożymi tych, którzy wyzbywając się pożądania stworzeń, tym samym przygotowują się na przyjęcie ducha Bożego. Tych zaś, co karmią swe pożądanie stworzeniami, przyrównuje do psów, jako że tylko synom dane jest jeść ze swoim Ojcem przy stole i z jednej misy, tzn. karmić się Jego duchem,a psom z odrobin, które spadają ze stołu. Wszystkie stworzenia to tylko okruszyny, które spadły ze stołu Bożego, słusznie tedy nazywany jest psem ten, co nasyca się stworzeniami, a tym samym pozbawia się chleba synów. Takie dusze nie chcą się podnieść od pożywania okruszyn stworzeń do stołu ducha nie stworzonego, który jest ich Ojcem. I chodzą takie dusze jak psy, zawsze węsząc za strawą, bo okruszyny służą raczej do podniecenia apetytu, aniżeli do zaspokojenia głodu. Mówi o tym król Dawid: Famem patientur ut canes, et circuibunt cmtatem. Si vero non fuerint saturati, et murmurabunt; „Głodem będą przymierać jak psy i będą krążyć dokoła miasta, a jeśli się nie najedzą, będą szemrać”. Dlatego każdy, kto idzie za pożądaniem, jest zawsze niezadowolony i zgorzkniały jak człowiek, gdy jest głodny. Bo cóż ma wspólnego głód wywołany przez stworzenia z tym pełnym nasyceniem, jakie daje duch Boży? Duszy nie może napełnić ta obfitość nie stworzona, dopóki nie uwolni się ona od głodu wywołanego przez pożądanie, a to dlatego, że jak już wspomnieliśmy, dwie sprzeczności nie mogą przebywać w jednym podmiocie, a sprzecznościami są głód i nasycenie.

Aż ciśnie się na usta pytanie: co by stało się z człowiekiem, który napisałby teraz te słowa? Mam gotową i pewną odpowiedź. Już by było po nim. Spalono by go na stosie (oczywiście duchowym stosie) oszołomów i heretyków. A spalenia dokonali by w większości pobożni chrześcijanie. Bo jak można człowieka normalnego, cieszącego się życiem porównywać do psa?!

Taka jest smutna prawda o naszym pokoleniu – i to tym katolickim pokoleniu – nieprawda? Ale wróćmy do cytatu. Szkoda, że mamy stare tłumaczenie i nie dość, że zagadnienie dość trudne, to jeszcze pisane tu prawie staropolszczyzną. Spróbujmy się przebić przez trudy językowe. Św. Jan od Krzyża porównuje rzeczywistość pokarmu duchowego do fizycznego, ale uwaga: fizyczny pokarm to nie tylko jedzonko czy picie, to także sycenie swojej psychiki, uczuć, sfer bardziej wzniosłych naszego materialnego bytu (św. Jan bardziej eksponuje te łaknienia i pragnienia nieco wyższe, bo za jego czasów to nie było normalne, że chrześcijanin „dobrze” się odżywiał…). W języku św. Tradycji Kościoła, znane nam ze współczesnej psychologii sformułowania typu: zaspokajanie uczuć, rozwiązywanie problemów itp., nazywane były po imieniu: „pożądaniami” lub syceniem się stworzeniami! Bardzo modne jest wśród współczesnych katolików przekonanie, że te wszystkie pożądania (elegancko nazywane uczuciowymi potrzebami), sycenie się sprawami tego świata, towarzystwem innych ludzi (a to rozprawa wymagająca w przyszłości rozwinięcia) no i oczywiście porządne i smaczne jedzenie, imprezy, bo życiem należy się cieszyć, skoro Pan Bóg je dał…. – że wszystkie te rzeczy można z powodzeniem pogodzić z „chodzeniem” za Panem Jezusem. No wg. Ewangelii i wg. św. Jana od Krzyża i tysięcy innych świętych – nie można! 

A już na pewno nie można pogodzić bycia psem (wg. cytatu z góry artykułu) z przyjmowaniem godnie Najświętszej Eucharystii. Stąd 2000 lat dbałości Kościoła o post eucharystyczny (marginalne i wyjątkowe minimum jako 1 godzina nie powinno być regułą – warto zajrzeć do innych artykułów z naszej strony, np. „Musicie od siebie wymagać”).  Również ze względu na Najświętszy Pokarm czyż nie ma racji bytu okres Wielkiego Postu?! To właśnie w tym świętym czasie uwalniamy się od wszystkich, albo przynajmniej części „psich” nawyków. Kościół wieńczy uroczyście nasze starania postne liturgią Wielkiego Czwartku. 

Z drugiej strony, czyż przyjmowane godnie Ciało Chrystusa nie wzbudza w nas pewnego nasycenia nawet fizycznego, tak że łatwiej nam pościć? Warto więc iść za tym pragnieniem stopniowej rezygnacji z bardzo szeroko pojętych dóbr tego świata, które przecież czynią nas wygłodniałymi wciąż „psami”. Może nie dojdziemy nigdy (przynajmniej większość) do takiego stanu, gdy jedynym pokarmem jest Eucharystia (jak np. u Marty Robin), ale zawsze choć częściowo będziemy wolniejsi od ciężaru tej ziemi – bo tak naprawdę, czyż duchowe, psychiczne, towarzyskie, uczuciowe dobra tego świata nie są ciężarem i zniewoleniem i przeszkodą oddzielającą nas od Boga?!

„Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”

Posted on 16 marca 2015, in Medytacje and tagged , , , . Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: