Spowiedź

konfesjonal

Z dzienniczka św. Faustyny: 

Dzięki Ci, Panie, za Spowiedź Świętą, za to źródło wielkiego miłosierdzia, które jest niewyczerpane, za tę krynicę łask niepojętą, w której dusze bieleją grzechem zmazane.

Dawniej było prawie nie do pomyślenia, żeby przystąpić do Komunii św. bez wcześniejszej (tzn. tego samego dnia) spowiedzi. Tak Kościół dbał (potem to złagodzono – co nie znaczy, że teraz Kościół nie dba), żeby nie dopuścić do grzechu świętokradztwa i żeby Komunia św. przyjęta była z jak najlepszym usposobieniem.
Przecież Najświętszy Sakrament powinniśmy przyjmować godnie, ale chyba lepiej, jak przyjmiemy bardziej godnie, super godnie – z maksymalnie najlepszym nastawieniem ducha!Taki Skarb powinien być uczczony nie tylko przez gesty, słowa, wewnętrzną modlitwę i dobre czyny na zewnątrz . W naszych sercach powinniśmy przygotować naszemu Panu pałac królewski. Oczywiście, Pan jest szczęśliwy, gdy może wejść do serca, które ledwie co się nawróciło, ale dusza jego (grzesznika), choć obmyta z grzechów ciężkich (musi być obmyta, bo inaczej to świętokradztwo), jest w ruinie gorszej niż stajenka betlejemska. Z drugiej strony nie można na tym poprzestać. Trzeba się wziąć za remont, porządki. Wszystko otrzymamy za darmo. Gdzie? Na Świętej Spowiedzi, gdy przystępujemy do niej często (najlepiej dojść do częstotliwości cotygodniowej), szczerze, z przygotowaniem i spełnionymi pozostałymi warunkami sakramentu pokuty. Ale to może niektórych przestraszyć – po prostu jak dziecko powinniśmy jak najczęściej przychodzić na rozmowę z kochającym Ojcem. Bóg chciał, żeby to spotkanie pełne Łask odbywało się za pośrednictwem kapłana. Jednak w tej jakże ważnej dziedzinie naszego wzrostu chrześcijańskiego zaczyna się dziać coś niedobrego…
Zmyślony (ale nikt nie ma wątpliwości, że takie sytuacje się zdarzają i to dość często) przykład: Pewien młodzieniec – porządny chłopak poszedł do spowiedzi. Godzinę później spotkanie z kolegami, no i impreza – nic złego, urodziny, coś za zdrowie i dalej nie trzeba pisać, jaki był koniec. Chłopak ma wyrzuty sumienia i zdaje sobie sprawę, że popełnił poważny grzech, ale przecież wczoraj był u spowiedzi. Wstyd można przełamać, ale co powie ksiądz? – że za często przychodzi!!! Trzeba odczekać. Tydzień – za szybko. Podobno najlepiej miesiąc. Przez ten czas kolejne imprezy, alkoholizm, reszta dla wyobraźni. Na wszelki wypadek, gdyby wyobraźni brakowało, to trzeba napisać wprost – chłopak znalazł się na pewnej drodze do wiecznego potępienia. W wielu wypadkach (niestety, nie zawsze) zostanie przed piekłem uratowany, potem długi czyściec. Niezwykle rzadko zdarza się jakieś wielkie nawrócenie, ale nawet wtedy zostaje gorycz zmarnowanego dużego wycinku życia, gorycz, że żyło się jak „zwierzę” … Ile cierpienia grzesznika, cierpienia Serca Jezusowego – o ileż!!! Nasz Pan ustanowił ten Święty Sakrament Spowiedzi właśnie po to, żeby całe to cierpienie usunąć – przynajmniej wieczne. To takie proste: nawet po wielkich zbrodniach (choćby najbardziej potwornych), wystarczy, że grzesznik wyzna na spowiedzi grzechy (ze szczerym żalem w sercu) i po kłopocie. Jest jak nowo narodzone dziecko Boże, szczęśliwe w ramionach Ojca. Dwa fragmenty z dzienniczka św. Faustyny o spowiedzi: „Pisz, mów o Moim miłosierdziu. Powiedz duszom, gdzie mają szukać pociech, to jest w trybunale miłosierdzia; tam są największe cuda, które się nieustannie powtarzają. Aby zyskać ten cud, nie trzeba odprawić dalekiej pielgrzymki ani też składać jakichś zewnętrznych obrzędów, ale wystarczy przystąpić do stóp zastępcy Mojego z wiarą i powiedzieć mu nędzę swoją, a cud miłosierdzia Bożego okaże się w całej pełni. Choćby dusza była jak trup rozkładająca się i choćby po ludzku już nie było wskrzeszenia, i wszystko już stracone – nie tak jest po Bożemu, cud miłosierdzia Bożego wskrzesza tę duszę w całej pełni. O biedni, którzy nie korzystają z tego cudu miłosierdzia Bożego; na darmo będziecie wołać, ale będzie już za późno.”

Dziś czuję się dużo lepiej, cieszyłam się, że będę mogła więcej rozmyślać, kiedy będę odprawiać godzinę świętą. – Wtem usłyszałam głos: Nie będziesz zdrowa i nie odkładaj sakramentu spowiedzi, bo to Mi się nie podoba. Mało zwracaj uwagi na szemrania otoczenia. Zdziwiło mnie to, przecież czuję się dziś lepiej, ale nie zastanawiałam się dłużej nad tym. Kiedy siostra zgasiła światło, zaczęłam godzinę świętą. Jednak po chwili zaczęło robić mi się niedobrze z sercem. Do godziny jedenastej cierpiałam cichutko, jednak później czułam się tak źle, że zbudziłam s. N., która razem ze mną mieszka, i dała mi kropli, które trochę mi ulżyły, o tyle że mogłam się położyć. Oto teraz rozumiem przestrogę Pana. Postanowiłam nazajutrz zawezwać jakiegokolwiek kapłana i odsłonić mu tajniki swej duszy.

Och, gdyby wiedział o tym chłopak z anonimowego przykładu – nie można zwlekać ze spowiedzią, tym bardziej gdy jest grzech ciężki (lub nie ma pewności czy ciężki czy nie). Siostra Faustyna dostała burę, chociaż wierzyć się nie chce, by dotyczyło to grzechu ciężkiego! Bóg kocha przebaczać. To Jego szczęście. Ktoś jednak chce odebrać to szczęście Bogu i przy okazji zadać ile się da cierpienia człowiekowi. Tym kimś jest szatan. Rozsiewa pokusy, żeby odstręczyć od tego źródła Miłosierdzia. Wstyd to bardzo stara pokusa – doszły nowe. Ostatnio (od mniej więcej półtora roku) na spowiedziach można usłyszeć mniej więcej takie argumenty: zbyt często się spowiadasz – to niebezpieczne, możesz nabawić się skrupułów; Ty pewnie boisz się grzechu?! Dążysz do jakiejś wyrafinowanej doskonałości, którą może szatan Ci wyznacza??

Skrupuły. To właśnie spowiedź jest na nie lekarstwem. Pouczenia kapłana (wspieranego przez Ducha Świętego) mają pomóc skrupulantowi. Tu działa sam Chrystus – On leczy zranienia (skrupuły są też wewnętrznym zranieniem). Gdzie mamy pójść, żeby leczyć się ze skrupulanctwa? Może do szpitala psychiatrycznego – tak się składa, że ostatnio znacznie zwiększa się tam liczba pacjentów, szczególnie młodych i inteligentnych i nawet po ludzku dobrych ludzi.

Mówi się, że boimy się grzechu. Jak tu się nie bać czegoś, do czego wszyscy jesteśmy niestety bardzo uzdolnieni, a to coś (czyli grzech) zadaje wielkie cierpienie Temu, Kogo najbardziej kochamy – Panu Jezusowi. Przy okazji sami przez grzechy wpadamy w otchłań cierpienia. To tak, jakby mówić stojąc nad przepaścią – co tu się bać jakiejś tam przepaści, można sobie skoczyć, no nie?! Ciekawe, czy znaleźlibyśmy chętnego – chyba tylko nieszczęśliwego samobójcę lub (przepraszam za słowo) idiotę! Warto przypomnieć motto św. Dominika Savio:Raczej umrzeć, aniżeli zgrzeszyć!„. 

Doskonałość. „(…) jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja Jestem Święty!” (1P 1,16). Jest Wolą Bożą nie tylko odpuszczanie grzechów w czasie spowiedzi, ale także prowadzenie do doskonałości – do wyżyn świętości! Dlaczego ta droga jest nam ostatnio zamykana, czy zwykły świecki nie może dążyć do świętości? Czy należymy do gorszej kategorii ludzi?!

Jest jeszcze problem, gdy kapłan nie chce udzielić rozgrzeszenia, bo nie było grzechu ciężkiego – preferują to kapłani z co najmniej dwóch dużych zgromadzeń zakonnych w Polsce! Jeśli ktoś tego na spowiedzi nie usłyszał, to nie uwierzy – niestety tak już się dzieje. Znam kogoś, kto z tego powodu (nie miał grzechu ciężkiego) nie uzyskał rozgrzeszenia. To prawda, że w czasie spowiedzi ogólnej w obrzędach wstępnych Mszy św. gładzone są grzechy powszednie (druga sprawa, czy przy bardzo powszechnym już braku staranności i uwagi w tej części Mszy św. istnieje u wszystkich wiernych prawidłowa postawa serca – przecież świadomy i szczery żal za grzechy jest też wymagany, tak jak na indywidualnej spowiedzi, żeby uzyskać odpuszczenie grzechów). Jednak spowiedź indywidualna to nie tylko źródło dla uzyskania przebaczenia – zgładzenia win. Oprócz pouczeń i światła od Ducha Świętego jest jeszcze udzielana tu w sposób szczególny Łaska Boża do przezwyciężania w przyszłości grzechów (także malutkich – jakże takie małe pyłki sprawiają ból Jezusowi, a z Jego pomocą, dzięki sakramentowi spowiedzi, otrzymujemy łaskę do przezwyciężenia takiego małego problemu – bez spowiedzi trudno o takie łaski) i pokus wyznawanych. Tak! Nawet pokus! Pokusa nie jest grzechem, a jednak święci w swoich dziełach piszą o tym, żeby wyznawać nawet tylko pokusy (oczywiście nie pomijając grzechów). Znowu przykład z dzienniczka św. Faustyny (mówi Pan Jezus): „Nie walcz sama z pokusą, ale natychmiast odsłoń ją spowiednikowi, a wtenczas pokusa straci całą swą siłę (…) Nie wchodź w targ z żadną pokusą, zaraz zamykaj się w sercu Moim, a przy pierwszej sposobności odkryj ją przed spowiednikiem„. Na marginesie – nie promujemy tu konieczności wyznawania grzechów powszednich (czy słabości, pokus) na spowiedzi, ponieważ nie ma takiego obowiązku (jest to jako zalecenie, jednak bardzo ważne zalecenie). Spowiedź jest wielkim aktem pokory – wyznając nawet błahostki pokazujemy Chrystusowi (przecież tak naprawę to On jest spowiednikiem!), jak jesteśmy mali, słabi – że nawet bzdurne pokusy mogą nas pokonać. „Bóg sprzeciwia się pysznym, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4,6b). Pan Jezus przez św. Faustynę:

„Kiedy przystępujesz do spowiedzi świętej, do tego źródła miłosierdzia Mojego, zawsze spływa na twoją duszę Moja krew i woda, która wyszła z serca Mojego, i uszlachetnia twą duszę. Za każdym razem, jak się zbliżasz do spowiedzi świętej, zanurzaj się cała w Moim miłosierdziu z wielką ufnością, abym mógł zlać na duszę twoją hojność swej łaski. Kiedy się zbliżasz do spowiedzi, wiedz o tym, że Ja sam w konfesjonale czekam na ciebie, zasłaniam się tylko kapłanem, lecz sam działam w duszy. Tu nędza duszy spotyka się z Bogiem miłosierdzia. Powiedz duszom, że z tego źródła miłosierdzia dusze czerpią łaski jedynie naczyniem ufności. Jeżeli ufność ich będzie wielka, hojności Mojej nie ma granic. Strumienie Mej łaski zalewają dusze pokorne. Pyszni zawsze są w ubóstwie i nędzy, gdyż łaska Moja odwraca się od nich do dusz pokornych.”

No właśnie – jaki jest najgroźniejszy grzech? Wszyscy chyba teolodzy odpowiedzą, że pycha. Pokory najlepiej nauczymy się przez szczere, częste, nawet wylewne (o ile nie wylewamy grzechów i słabości cudzych…) spowiedzi. „Spowiedź umacnia duszę, ponieważ naprawdę dobra spowiedź – spowiedź dziecka, które zgrzeszyło i powraca do Ojca – zawsze rodzi pokorę, a pokora jest siłą(bł.Matka Teresa z Kalkuty)

Do Kapłanów.
Pragniemy Waszej zwyczajnej posługi coraz bardziej. Chcemy się częściej spowiadać. Nie odrzucajcie nas za skrupuły, czasem głupoty, z którymi może przychodzimy po dwóch dniach. Pan Jezus jadał z celnikami i grzesznikami – my chcemy jadać z Wami. Kto nas pocieszy, udzieli rozgrzeszenia, z miłością wyprostuje błędne drogi, zrozumie? Jesteście dla nas drugim Chrystusem. Są nowe potrzeby. Coraz więcej nas szuka konfesjonału (kolejki się wydłużają), otwartych kościołów, nabożeństw eucharystycznych, adoracji – pomóżcie nam. Nadchodzi wiosna Kościoła, ale w takim pięknym okresie kapłani są coraz bardziej potrzebni. Dlatego szatan Was z taką wściekłością atakuje. Kochamy Was, modlimy się za Was i błagamy o przebaczenie. Jesteście na świeczniku i wszystkie widowiskowe grzechy są nagłaśniane – to też uderzenie szatana. Wszyscy mamy słabości i obiecujemy, że nie będziemy Was osądzać i potępiać. Jesteśmy jedną rodziną, niech zniknie nienawiść i zapanuje wzajemna miłość!

I na deser pytanie: Jak często spowiadał się jeden z największych świętych – Jan Paweł II? Świętych mamy naśladować – tak naucza Kościół!

Posted on 25 listopada 2014, in Fundamenty Kościoła and tagged , . Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

%d blogerów lubi to: